Kominy-Warszawa.pl | Michał wrócił!
1977
post-template-default,single,single-post,postid-1977,single-format-standard,ajax_fade,page_not_loaded,,qode_grid_1300,footer_responsive_adv,hide_top_bar_on_mobile_header,qode-content-sidebar-responsive,qode-child-theme-ver-1.0.0,qode-theme-ver-10.0,wpb-js-composer js-comp-ver-6.7.0,vc_responsive

Michał wrócił!


Tak jak napisałem wcześniej, moją wielką pasją obecnie jest kolarstwo szosowe. I zawsze tak jest, że szukamy wzorców, przewodników, idoli… Jest taki ktoś, kto dla mnie jest wyjątkowy kiedy rozmawiam o kolarstwie i kiedy trzymam kciuki podczas wyścigów.

Michał Kwiatkowski. Ma zaledwie 26 lat a jest już wielce utytułowanym kolarzem. Lista osiągnięć jest bardzo długa- dla ciekawskich podaję link: kliknij tutaj.

Był już mistrzem świata juniorów w jeździe indywidualnej na czas, wielokrotnym mistrzem Polski, mistrzem świata seniorów w jeździe drużynowej na czas, wreszcie mistrzem świata seniorów ze startu wspólnego (rok 2014). Zwyciężał w niezliczonych wyścigach klasycznych i wieloetapowych. Wielki talent! Ale jest też człowiekiem wielkiego serca. W 2013 roku założył Akademię Kolarską COPERNICUS w Toruniu. Akademia stawia na rozwój i popularyzację wszystkich form kolarstwa wśród dzieci i młodzieży, jak również ich szkolenie zgodnie z najnowszymi europejskimi i światowymi standardami. Autorski projekt  Michała. Bez jego zapału, determinacji i dużych, własnych pieniędzy jakie wykłada na jej funkcjonowanie pewnie nic by z tego nie wyszło. Każdą (!) wolną chwilę pomiędzy zawodami i treningami poświęca swoim bardzo młodym wychowankom. Jest człowiekiem wielkiego serca!

 

Do końca roku 2015 wszystko było poukładane… no właśnie, niestety…

Na początku roku 2016 Michał przeszedł z zawodowej grupy kolarskiej  Omega Pharma Quick Step do brytyjskiej, renomowanej grupy SKY. Niestety nowi trenerzy i nowi fizjolodzy rozregulowali Michała totalnie. Zaczęli niestety od odchudzenia go o osiem kilogramów, w nadziei, że łatwiej będzie mu jeździć w górach na wielkich tourach. Znacznie zwiększono (grając na ambicji Michała) obciążenia treningowe. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Już w kwietniu “noga przestała podawać”. Na palcach dwóch rąk można było policzyć wyścigi, które ukończył na jakimkolwiek miejscu. O wygranych (poza marcowym H3 Herelbeke) nie było mowy. Często schodził z trasy wyścigów daleko przed metą. Był kompletnie przybity i załamany. Do końca 2016 roku nie odzyskał formy i wydolności do jakiej nas i przede wszystkim siebie przyzwyczaił. Po prostu go zarżnęli!

Na szczęście po sezonie, w listopadzie odpoczął, zebrał myśli i… przybrał na wadze kilka kilogramów. Te “stare-nowe” kilogramy (mięśnie i zapasy energii w postaci glikogenu i małych zapasów tkanki tłuszczowej) oraz zmniejszenie obciążeń treningowych pozwoliły wrócić Michałowi na właściwe tory. Od początku 2017 roku imponuje formą. Wygrał dwa niezwykle prestiżowe wyścigi: Strade Bianche oraz monument, klasyk Mediolan San Remo, był drugi w Amstel Gold Race, trzeci w monumencie Liege-Bastogne-Liege. Znów można dostrzec radość w jego oczach.

 

Michał wrócił!

 

Jest osobą niezwykle skromną. W myśl powiedzenia: Po cichu dane, to dwa razy dane”, nie znajdą Państwo na pierwszych stronach gazet informacji o kwotach jakie przekazuje  na rzecz  COPERNICUSA, ilości czasu jakie poświęca na treningi z młodzikami z akademii, i o rowerach, które właśnie dla nich załatwił.

 

Michał, trzymam kciuki za Ciebie!. Karma wraca. A jak czasami wraca za wolno i w małych ilościach, to ja i moja Małgorzata wiemy swoje. Jesteś wielki!